music ♥

niedziela, 3 lutego 2013

Give me one more night cz.5

Słyszałam dźwięk telefonu. Chciałam go odebrać jednak ręka chłopaka mi to uniemożliwiała. Podniosłam ciężką dłoń chłopaka i odebrałam telefon.
-Możemy się spotkać?-zapytał
- A jak myślisz?
-No błagam Cię! Chociaż daj mi szansę na rozmowę z Tobą. Skarbie, nie bądź taka, Melly.
-Widzę Cię za 10 minut pod moim domem.-powiedziałam stojąc jak najdalej od pokoju.
Rozłączyłam telefon. Trochę wkurzyła mnie ta cała sytuacja. Jednak nic na to nie poradzę. Szybko się ubrałam i zdążyłam jeszcze wejść do internetu. Na mojej poczcie otrzymałam kilka propozycji telewizyjnych. Nie odczytałam ich gdyż usłyszałam auto. Założyłam kurtkę i wyszłam na dwór. Przed samochodem czekał już Lou otwierając mi drzwi.
-Kaleką nie jestem.
Chłopak zaśmiał się na moje słowa, chociaż mi nie było do śmiechu.
-O czym chcesz gadać?-zapytałam bez interesownie.
-O nas.
-Nas już od dawna nie ma.-chłopak pokręcił przecząco głową.
-Jesteśmy. Znów dostaliśmy szansę dla naszego związku. Coś spowodowało, że znów jesteśmy razem.
-O czym ty pieprzysz człowieku.-otwierałam drzwi od auta.
-Ty zawsze uciekasz.-powiedział patrząc mi w oczy.
Właściwie miał racje. Choć on sam uciekł, gdy wyznałam mu prawdziwą miłość. Nie potrafiłam teraz cokolwiek powiedzieć zablokowało mnie.
-Zostawie to bez komentarza kochanie.-powiedziałam z żałosnym uśmieszkiem.
Chłopak tylko westchnął. Przysunął swoją twarz na niebezpieczną odległość. Patrzyłam na niego jakbym tak naprawdę tego chciała, choć sama byłam pewna tego,że to nie jest najlepsze wyjście.
Chłopak zbliżał powoli swoje wargi do moich. Chciałam mu pokazać jak bardzo mnie kiedyś zranił. Zaczełam go całować i w pewnym momencie się oderwałam. Widać, że chciał więcej.
Z uśmiechem chciał mnie pocałować w szyję, lecz ja się nie dałam.
-Kiedyś cała się tobie oddałam, ale czasy się zmieniły, gołąbeczku.-mówiłam trzymając go za brodę. Widać było jego zdziwienie. O to właśnie mi chodziło.
-Byłem wtedy gówniarzem nie wiedziałem co to miłość. Nie byłem pewny uczuć, ale oddałbym za Ciebie wszystko. Tak samo jest teraz.-mówił ze łzami w oczach.
- Nigdy się nie zmienisz.-wyszłam z samochodu. Zauważyłam jeszcze tylko kartkę na jego szybie :" I tak będę walczył". Pokazałam mu tylko pięść i zadowoleniem i pewnym rodzajem złości wróciłam do domu. Była godzina 6 rano. Strasznie długo zajęła mi ta rozmowa. Nie miałam nawet ochoty na dłuższy sen. Przygotowałam dla siebie kawe i tosty z serem. Było to jedno z najlepszych moich posiłków. Moja kariera nie pozwalała mi nawet na przyzwoity obiad w domu, jedynie szybki lunch. Teraz jednak postanowiłam trochę odpocząć. Zastanawiałam się nad wyjazdem. Właściwie grupowym wyjazdem. Ja z moim chłopakiem, Zayn z Malinką, i Li z Dann.  Wydawał mi się to świetny pomysł. W końcu kilka dni odpoczynku tylko pomoże mi się wyciszyć. Poszukałam na różnych stronkach oferty i znalazłam najciekawszą. Malediwy, domki na morzu, to jest to o czym marzyłam. Po zjedzeniu śniadania spojrzałam na zegarek była już 8.40. Strasznie długo się z tym wszystkim zeszło. Sprawdziłam jeszcze na telefonie wiadomości. Miałam aż 4 od Lou.
Mogłem Ci dać więcej niż ta ciota.
Miałabyś wszystko, tylko to co byś chciała.
I tak w końcu będziesz moja.
Wkurzyłam się na mega. Rozwaliłam kartę od telefonu ze złości. Nie chciałam już mieć kontaktu z tym człowiekiem.  Zauważyłam Conora stojącego w samych bokserkach przy mnie.
-Mówiłem, że mu kurwa tego nie odpuszczę! Co za głupi skurwysyn! Nie rozumie, że stracił swoją szansę i teraz próbuje mi Ciebie zabrać! Trzeba mu chyba uświadomić prawdę.-mówił idąc na górę, cały w nerwach.
Z nerwów łzy same zaczęły uciekać z oczu. Zamknęłam powieki, licząc na jakiekolwiek Boże Błogosławieństwo. Jednak manna z nieba nie spadła. Uciekłam do łazienki i zatrzasnęłam drzwi. Nie radziłam sobie z tym. Całe moje życie nie miało już sensu. Wyjęłam z apteczki żyletkę i zastanawiałam się nad całym sensem swojego bytu.
-Kochanie, błagam otwórz te drzwi. Chce pogadać.
Usiadłam na wannie starając się powoli nacinać skórę. Zajęczałam z bólu.
- Melly! Co ty do cholery robisz?! Otwieraj te drzwi! -chłopak zaczął wywarzać drzwi.
Zadałam sobie kilka cięć, miało dojść do tego ostatecznego ale w tym czasie Conor urwał drzwi z zawiasów. Podbiegł do mnie przejęty, złapał ręcznik i owinął moją rękę robiąc z materiału opatrunek.
-Mells, nie rób mi nigdy tego! Jesteś moim największym skarbem na świecie. Nie powinno dojść do czegoś takiego. Błagam, ja Cię kocham. Nie poddawaj się!-mówił ze łzami w oczach.
Ja tylko rzuciłam się na niego, przytulając jak najmocniej. Chłopak zrobił to samo, sprawiając że brakło mi tchu. Trzymał mnie w swych objęciach jakby nigdy nie chciał mnie wypuścić ze swych ramion. Teraz właśnie  potrzebowałam wyjazdu. Chłopak znalazł dla Nas domek i lot na gorące Malediwy. Następnego dnia, po pożegnaniu się z Kells odlecieliśmy jak najdalej od UK.

1 komentarz:

  1. Jedno wielkie masywne WOW!

    Wygląd bloga jest przyzwoity, tekst dobry, tylko mało czytających :) x

    Nie chcę oczywiście krytykować, bo nie ma czego nawet, ale serio ciekawy blog. :)) x

    +chciałam wspomnieć, że czytałaś mojego bloga "Jeden Kierunek", pamiętasz? :) Kilka mies.temu pojawił się ostatni rozdział i zakończyłam pisanie na nim. Jednak teraz powracam z nowym blogiem i chciałabym cię na niego zaprosić. Proszę wejdź na www.1dcrew.blogspot.com i proszę zostaw komentarz jak wrażenia, dobrze? xxx

    OdpowiedzUsuń