Jula.xx
„wszystko, czego dziś chcę”
Kolejne ciche oddechy. Tylko to słyszałam w
tamtej chwili. Łzy spływały po mojej
twarzy, byłam przerażona tym wszystkim. To były już szóste święta bez rodziny.
Z okna patrzyłam jak inny ubierają choinkę na dziedzińcu. Dzieciaki rzucały się
śnieżkami, starsi ustrajali choinkę, niektórzy rozmawiali. Ja w tym momencie
byłam załamana, siedziałam w pokoju czekając na jakichś cud. Chciałam wiedzieć
czy jest ktokolwiek, kto pokocha mnie jak matka, wesprze jak ojciec. Powoli
wątpiłam w to wszystko. Mój przyjaciel, Matt właśnie siedział ze swoją
dziewczyną na dworze lepiąc bałwana. Tak bardzo zazdrościłam mu, że ma kogoś
kto dba o niego i obdarza go takim wspaniałym uczuciem – miłością. Właściwie
zapomniałam opowiedzieć o sobie. Nazywam się
Blair Sheeran. Pochodzę z
Cardiff, miasta położonego w Anglii. Mam 17 lat, mieszkam w domu dziecka od 6
lat. Utraciłam swoją rodzinę w pożarze, ale nie chce o tym rozmawiać. Nadal nie
potrafię dojść do siebie po tym wszystkim, lecz wystarczy już tego użalania się
nas sobą. Usłyszałam pukanie więc wpuściłam osobę czekającą przed drzwiami:
-Hej B.!
-Hej Matt! Co tam?
-Na dole jakaś grupa ma koncert chodź posłuchać!
-zawołał mnie kolega
Wypadłam szybko z pokoju, bo i tak nie miałam nic
lepszego do robienia. Zeszliśmy do świetlicy, gdzie były już ustawione sprzęty.
Zajęliśmy miejsca niedaleko sceny. Wyczekiwaliśmy na rozpoczęcie koncertu,
trwało to jednak trochę czasu. Po 40 minutach pięciu chłopaków weszło na scenę.
-Witamy Was! Ja nazywam się Liam, to jest Harry,
Zayn, Louis i Niell. Miło nam gościć tutaj. To jest nasz pierwszy koncert więc
liczymy na wsparcie!
Każdy z nich wyglądał inaczej. Liam, ubrany w
koszule w kratę i jeansy. Harry w bluzce polo, marynarce i spodniach
materiałowych. Zayn wyglądał jak typowy amerykański nastolatek, zaś Niall
przypominał mi grzecznego chłopaka. Śpiewali najróżniejsze piosenki, także
kolędy. W czasie ostatnich dwóch kolęd podbiegali do każdego i dawali mikrofony
do ich rąk. Gdy śpiewali jeden z nich, Louis podbiegł do mnie z mikrofonem i
dał mi zaśpiewać całą zwrotkę. Każdy, kto mnie słuchał był wniebowzięty.
Cieszyłam się z tego, zostałam wreszcie doceniona. Po tym wydarzeniu moje życie
nabrało tempa, kompletnie się zmieniło. Minęły dwa dni od wystąpienia zespołu,
była 10 rano. Jadłam właśnie śniadanie w pokoju, gdy nagle do pokoju weszła
moja opiekunka Annie.
-Hej młoda, mam dla Ciebie niespodziankę!
-Tak z rana? To jest chyba naprawdę dobry dzień w
takim razie!- uśmiechnęłam się do niej promiennie
-Zgadza się młoda damo! Ktoś czeka na Ciebie na
dole, chodź szybko ze mną!
Za rękę pobiegłyśmy do świetlicy. Nie wiedziałam tak
naprawdę o co chodzi. W pomieszczeniu czekała na mnie jakaś 40-letnia kobieta.
Uśmiechała się do mnie ciepło.
- To jest Anne, twoja mam nadzieje przyszywana mama.
-Miło mi Cię poznać Blair! Mam nadzieję, że odtąd
będziemy mogły stworzyć rodzinkę.- oznajmiła kobieta przytulając mnie.
-Dziękuje pani! Na pewno stworzymy wspaniałą
rodzinkę! -wykrzyknęłam ze szczęścia.
-W takim razie leć do swojego pokoju i się pakuj.
Już dziś będziesz mieszkać w nowym domu.- powiedziała z radością opiekunka.
Pobiegłam na górę jak najszybciej mogłam. Pakowanie
zajęło mi ledwie godzinkę, musiałam się tylko pożegnać. Szłam w kierunku pokoju
Matt’a. Zrobiło mi się naprawdę smutno, bo musiałam zostawić swojego
przyjaciela. Właściwie nie samego, bo przecież Emily. Dobrze, że teraz ma
przynajmniej kogoś, kto nie zostawi go w tym czasie. Grzecznie zapukałam do
niego. Od razu drzwi otworzyła mi szczupła blondynka.
-Hej,jest
może Matty?
-Wchodź, poszedł właśnie na balkon.
-Wchodź, poszedł właśnie na balkon.
Weszłam do pokoju, w którym był niesamowity bałagan.
Nie przejęłam się w tym, od razu wyruszyłam w stronę tarasu. Widziałam
chłopaka, który wpatrywał się w słońce.
-Matt’s, musimy pogadać.
-Hej młoda! Co jest?- powiedział z zaniepokojeniem
-Nie chce mi się w to wierzyć, ale już dziś będę
mieszkać w nowym domu. Będę miała wreszcie rodzinę, ale nie chce Cię zostawiać.
Teraz jednak mam szansę, aby się stąd wydostać! Chyba mnie rozumiesz?
Patrzył teraz na mnie ze smutkiem w oczach.
-Nie chcę być dla siebie jakąkolwiek przeszkodą,
Blair. Mam jednak nadzieję, że nie zapomnisz o mnie.- mówił przytulając mnie
-O tobie? Nigdy w życiu!- mówiłam pełna spokoju.
Po 10 minutach w trójkę zeszliśmy na dół gdzie czekała na mnie przyszła mama, opiekunka i dyrektor całej placówki. Pożegnałam się z każdym, choć nie było to miłe, zwłaszcza dla mojego przyjaciela. Samochodem pojechałam z panią Styles na St. Martin's Lane. Tam znajdowało się moje nowe miejsce zamieszkania. Gdy dojechałyśmy na miejsce, Anne pomogła mi zabrać wszystkie rzeczy do środka budynku. Był on niesamowity! Wszędzie kolory kawowe, kuchnia wyposażona w najróżniejsze przyrządy, ciemne, orzechowe szafki, oczywiście na środku jak to w każdym domu angielskim znajdowała się wysepka. Salon był obfity w zdjęcia z różnych miejsc na świecie, przerobione na kolory sepii oraz czarno-białe i negatywy. Wyglądało to niesamowicie, aż nie mogłam nacieszyć oczu! Kanapy w kolorach beżu stały w pobliżu kominka, na którym stały różne pamiątki oraz jak przypadało na święta, skarpetki, w których umieszcza się prezenty. Całość wyglądała bardzo przyjemnie dla oka. Kobieta wskazała mi drzwi, do nowego pokoju. Ściany obklejone były różnymi naklejkami z motywem mostów i innych podobnych w Ameryce. Łóżko zasłaniała moskitiera w kolorach bieli, szafki utrzymywały kolor orzechowy. W pomieszczeniu znajdował się również balkon, na którym jak myślę, będę miała szanse spędzić wiele przyjemnych wieczorów. Zostawiłam cały swój bagaż i udałam się w stronę kuchni. Czekała już tam na mnie moja „mama” z gorącą herbatą i ciastkami korzennymi. Uśmiechnęłam się do niej.
-Widzę, że dużo pani zwiedza, sama chciałabym
zwiedzić te wszystkie miejsca.
-Nie jestem żadna pani tylko Anne kochanie! Wiem, ja
sama nie potrafię zapomnieć o tym wszystkim co się tam wydarzyło. Najlepsze
wspomnienia mam chyba z wizyty w Polsce. Tam naprawdę zostałam przyjęta bardzo
gościnnie. Spróbowałam wiele nowych potraw. Jakbyś chciała, któregoś razu
możemy zrobić barszcz czerwony bądź pierogi z truskawkami albo kapustą. Sama
miałam przyjemność próbować tych specjałów. Są naprawdę przepyszne!
-Czemu nie? Chętnie spróbuje tych potraw.
-Ale dobrze nie mówmy o mnie. Kochanie powiedz mi
coś o sobie! Skąd pochodzisz, jakie masz zainteresowania?
Zaczęłam opowiadać o całym swoim życiu. Nie ominęłam
ani jednego faktu. Kobieta słuchała wszystkiego z ogromny zaciekawieniem. Tak
naprawdę, nie spodziewałam się, że ktokolwiek będzie chciał mnie słuchać. Moja
historia była dość przeciętna, ale patrząc na Anne zauważyłam, że
zainteresowało ją to.
-Młoda, tyle przeżyłaś! Właściwie nie zazdroszczę,
ale mogłabyś o tym napisać książkę. Obiecuję Ci, że nawet znając już twoje
„story” mogłabym wykupić kilka tomów i czytać je na „okrągło”.- mówiła z
radością
-Dziękuje Anne. Jednak zostanę przy zdaniu że nie
będzie to zbyt ciekawiło innych. A teraz pozwolę sobie zadać Tobie kilka pytań,
dobrze?
Kobieta pokiwała głową i ze zniecierpliwieniem
czekała aż wreszcie zadam jej konkretne pytanie.
-Ma pani dzieci?
-Tak! Lepiej, będziesz je mogła poznać jeszcze dziś.
Gemma wraca za jakąś godzinę z uczelni, a Harry pewnie będzie wieczorem.
Właśnie wraca z jakiejś krótkiej trasy koncertowej. Zapomniałam powiedzieć,
Gemma studiuje filologię angielską, zaś mój syn śpiewa w grupie „One Direction”.
Nie znałam tego zespołu, ale z wielką chęcią
posłuchałabym ich piosenek. Może będę mieszkać z gwiazdą popu w jednym domu?
Dziwnie czułabym się, nie wiedząc o tym. Ludzie wytykaliby mi, że jestem
zacofana, przecież mieszkam z Harrym z One Direction! Jednak sława zmienia
wszystko. Dowiedziałam się o tym w późniejszym czasie. Resztę czasu do
spotkania z dziećmi Ann, spędziłam na rozpakowaniu swoich rzeczy. Było ich dość
sporo, więc dziwiłam się, że łatwiej poszło mi pakowanie niż rozkładanie ciuchów
do szafy. Chciałam zdążyć jeszcze przed przyjazdem Gemmy i Harrego założyć coś
bardziej gustownego niż dresy. Założyłam ładną sukienkę z baskinką w kolorze
amarantowym i do tego czarną marynarkę w stylu marynarskim. Usłyszałam tylko
jak rozmawiają dwa damskie głosy, więc udałam się więc na dół.
-Chcę Ci przedstawić moją nową, młodszą córcię. To
jest Blair Sheeran.- oznajmiła kobieta wskazując na mnie wzrokiem.
Dziewczyna podeszła do mnie i rzuciła się z
uściskiem. Było to dość dziwne, jednak miło było poczuć ciepło od nieznanej mi
właściwie osoby.
-Nazywam się Gemma. Mam nadzieję, że znajdziemy
wspólny temat. Pamiętaj, zawsze możesz na mnie liczyć.-powiedziała dziewczyna
uśmiechając się do mnie promiennie.
-Dziękuje Ci! Mam dokładnie taką samą nadzieje.
Chyba nie muszę Ci już opowiadać o sobie, bo wystarczająco dużo powiedziała Ci
Anne.
Wszystkie głośno się zaśmiałyśmy. Wpadłyśmy na
pomysł zrobienia czegoś dobrego na obiad. Każda z nas miała coś przygotować. Ja
zabrałam się za zrobienie makowca, Gemma przyrządzała lasagne, zaś Anne krem z
brokuł z grzankami. Zapowiadał się pyszny obiad. Jak się okazało na koniec,
makowiec pachniał makaronem i na odwrót. Jednak nie zwróciłyśmy zbytnio na to
uwagi. Najlepiej wyszła zupka pani domu.
-Teraz wiem, kto będzie robił obiadki!-
zażartowałam, co spowodowało euforię u każdej z nas.
Młoda pani Styles włączyła nam radio gdzie właśnie
leciały same fajne utwory. Tańczyłyśmy razem, śpiewałyśmy, choć same nie
znałyśmy tekstu. Wyglądało to bardzo zabawnie. Niestety nie tylko dla nas. Do
domu w tym momencie wpadło 5 chłopców szybko zamykając drzwi z przerażeniem na
widok fanek i naszych „wygi-basów”.
Zaczęłyśmy bardzo głośno się śmiać. Chłopaki w końcu
z nadmiaru emocji, śmiali się razem z nami. Jednak, gdy przyjrzałam im się
bliżej nie mogłam uwierzyć.
-To wy?!- wykrzyczałam
Wtedy jeden z nich uważnie mnie spenetrował i zrobił
zdziwioną minę.
-Chłopaki, to ta dziewczyna o której Wam mówiłem!
Nie wiedziałam co mam zrobić gdyż każdy z nich w tym
momencie wpatrywał się we mnie.
-Ale jeżeli ona tu będzie mieszkać będę twoim
częstym gościem Harry.- powiedział jeden z „kogutem” na głowie.
Zarumieniłam się, właściwie nie wiedziałam co miałam
innego zrobić.
-To ja się przedstawię. Jestem Blair i będę teraz tu
mieszkać.
Każdy po kolei podszedł do mnie i ucałował moją
dłoń. Ostatni z nich był wprost taki sam jak Gemma, tylko poróżniały ich te
loczki na jego głowie.
-Czyli teraz mam zaszczyt zamieszkać w domu z
najpiękniejszą kobietą i jednocześnie najpiękniejszym głosem z domu dziecka?
Idealnie!
Zaśmialiśmy się głośno, ja właściwie nie mogłam
wytrzymać ze śmiechu. Chłopcy usiedli przy stole, ja zaś z dziewczynami podałam
jedzonko. Każdemu bardzo smakował obiad. Jeden z nich, chyba Niall dziwnie
patrzył się na roladę.
-A co to jest?
-To jest makowiec. Taka na słodko rolada z makiem.
Znalazłam kiedyś przepis w sieci.
Każdemu najwyraźniej smakowały te pyszności, bo po
wszystkim usiedliśmy przed telewizorem. Z powodu bólu głowy udałam się do
swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i rozmyślałam nad wszystkim. Za dwa dni
nadchodziła Wigilia, musiałam jeszcze wcześniej udać się do centrum handlowego,
aby kupić parę prezentów. Pierwszy mój dzień w tym miejscu, i już tyle do
zrobienia. Usłyszałam pukanie. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Stał w nich
Harry z dwoma kotami na rękach.
-Hej, wpadłem na herbatkę z koleżankami mogę?
Wpuściłam chłopaka do pokoju i oboje z kotami
usiedliśmy na małej sofie.
-Trochę już o Tobie słyszałem, ale mam nadzieje, że
będzie jeszcze szansa do rozmowy.-mówił z uśmiechem.
-Ja myślę, że jeśli masz jutro czas to poświęcę Ci
trochę czasu pod warunkiem, że pomożesz mi kupić prezenty dla wszystkich. Nie
znam ich, ale chciałabym im coś podarować. Wydaje się, że znasz ich na wylot.-
powiedziałam jednym tchem
-Oczywiście, B.
Gdy tak się do mnie zwrócił przypomniał mi się Matt.
Z oczu popłynęło mi kilka łez. Chłopak nie wiedział co zrobić i patrzył na mnie
z załopotaniem. Pozwoliłam sobie wyjść na dwór, aby trochę ostudzić emocje.
-Przepraszam, jeśli Cię czymś uraziłem. Nie chciałem
tego. Jeśli nie chcesz nie musisz mi mówić co jest powodem twojego płaczu.
Nie chciałam mu wszystkiego powiedzieć, chociaż tak
było najlepiej. Nie mogłam ukrywać przecież niektórych rzeczy.
-Mój przyjaciel tak na mnie mówił. On teraz siedzi
pewnie ze swoją dziewczyną i się nudzi. A ja tu się tak świetnie bawię.
Chciałabym mu jakoś pomóc, ale nie potrafię. Jedynym plusem jest to że niedługo
kończy 18 lat i wyjdzie stamtąd.- mówiłam łkając
-Widzisz moja droga, jednak są jakieś plusy. Za nie
długo się spotkacie. Znów będziecie się widywać.- mówił z uśmiechem
Patrzyłam na niego. Przemawiał do mnie słowami
prosto z serca. Było to miłe, że pomaga mi bezinteresownie.
Przytuliłam go i podziękowałam za wszystko.
-Ja już spadam spać, więc ty też żebyś była wyspana
kładź się. Karaluchy pod poduchy!- powiedział wychodząc
Byłam szczęśliwa, że to właśnie on mi pomógł.
Zauważyłam, że jest jednym z nie wielu chłopców (oprócz Matt’a), których cenię.
Poszłam wziąć kąpiel i następnie ułożyłam się do spania. Z rana obudził mnie
zapach naleśników przed nosem. Otworzyłam oczy a tam chłopaki po cichu
ustawiali coś na moim stoliku. Bez głośnie podeszłam do nich i zapiszczałam.
Każdy z nich padł na podłogę ze strachu. Ja sama próbowałam opanować swój
rechot, choć ciężko mi to szło.
-Żałujcie, że nie widzieliście waszych min! Były
takie komiczne, że to poezja!
Chłopaki wstali i udając obrażonych wyszli z pokoju.
-Louis, dasz mi marchewkę?
-W Twoich snach królewno!- powiedział z chytrym
uśmiechem i oblał mnie szklanką wody, którą trzymał w ręce. Zdenerwowana
wyrzuciłam go z pokoju poszłam się ubrać.
-Blair, masz tylko 5 minut, pospiesz się!-
wykrzyczał Styles.
Jak najszybciej ubrałam się i wyczesałam włosy.
Zbiegłam po schodach i jako pierwsza już siedziałam w samochodzie. Po kilku
minutach wszedł za kierownicę Harry.
-Gdzie się pan spodziewa panie Spóźnialski? Tracimy
przez pana czas!- zaśmiałam się.
Po godzinie jazdy dojechaliśmy na miejsce. Zakupy
zajęły nam jakieś 5 godzin. Po wszystkim poszliśmy na ciastko i kawę.
-Jakie jest twoje marzenie?- zapytał mnie.
-Przecież jak Ci powiem to się nie spełni, niemądry
człowieku.
-Oj tam, nie ważne. Możesz mi powiedzieć.
-Chciałabym nagrać płytę albo chociaż piosenkę.
-Już myślałem, że chcesz mieszkać z chorymi w
Afryce. Ale jak widzę mam do czynienia z narcyzem.- zaśmiał się chłopak za co
oberwał kuksańca w brzuch. Następnie pojechaliśmy pomóc w domowych porządkach.
Nawet reszta zespołu pomagała nam we wszystkim. Tak spokojnie minął nam dzień.
Akurat, gdy wygodnie ułożyłam się na łóżku usłyszałam krzyki. Przestraszona
zbiegłam na dół w piżamie.
-Co się dzieje?!
-Wiesz która godzina?! Jest już 12!- wydarła się
Gemma w szlafroku.
Złapałam się za głowę i sama pobiegłam założyć
szlafrok. Wzięłyśmy się za przygotowywanie potraw. Tak minął nam czas do
godziny 17. Zmęczone, z bólem karku poszłyśmy wziąć prysznic. Inni, już od
godziny „robili się na bóstwo”.
Szybko pobiegłam wziąć prysznic. Następnie ubrałam beżową
sukienkę w koronkę i czółenka w tym samym odcieniu. Moja „nowa siostra”
świetnie mnie umalowała i uczesała. Pierwszy raz patrzyłam na swoje odbicie w
lustrze z uśmiechem.
-B.! Czekamy tylko na Ciebie! Niall zaraz wszystko
pożre!
Po woli schodziłam ze schodów a każda para oczu
spoczywała na moim ciele. Czułam się pewnie, choć bałam się złamania obcasiku.
-Nie wiem co mam powiedzieć, ale wyglądasz pięknie!-
powiedział Liam
-Dziękuje. Powiem wam że wy wyglądacie równie
wspaniale!
Każdy złożył sobie życzenia, pełne radości i
miłości. Nadszedł wreszcie najfajniejszy moment dla każdego dziecka, otwieranie
prezentów. Pozwoliłam sobie rozdawać. Prezenty, każdy po kolei dostał kilka
prezentów. Anne dostała bilety na dobroczynny mecz, Gemma wymarzoną płytę winylową
Lionela Richie. Niall otrzymał poduszkę w kształcie burgera, Liam koszulkę z
bohaterami Toys Story, Zayn kolejną bejsbolówkę, Louis otrzymał ubranie
marchewki. Czekałam tylko, aż Harry otworzy prezent ode mnie. Wcześniej został
zamówiony w schronisku.
-Harry, twój prezent czeka w sali telewizyjnej.
Chłopak jak najszybciej pobiegł tam i wrócił z parą
małych kotów na rękach. Był szczęśliwy, wręcz dygotał.
-Teraz czas na Ciebie młoda.-powiedział Zayn.
Otworzyłam jeden z wielu prezentów. Jak się okazało była
to karta wstępu do studia nagraniowego niedaleko domu.
Byłam bardzo szczęśliwa, wręcz się popłakałam.
Podziękowałam każdemu z osobna.
Wreszcie moje marzenia
spełniły się. Tylko dzięki jednej osobie, Harremu. Jak się potem okazało,
najbliższemu mężczyźnie mojego życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz